Andrzej Babiński 14.05.2014 [30. rocznica śmierci]

babinski

Kolejne rocznicowe czytanie – w tym samym dniu czytamy w kilkunastu miastach, w Kaliszu korzystając z gościnności MBP na Majkowie.

Babiński, 14 V 2014 fot

W tym samym dniu, o 12:00, uczniowie klasy 3 D ZSTiE uczestniczyli w warsztatach literackich prowadzonych w oparciu o teksty Andrzeja Babińskiego galeria zdjęć.

kolaż warsztaty Babiński 5 - Kopia kolaż warsztaty Babiński 4 - Kopia kolaż warsztaty Babiński 3 - Kopia kolaż warsztaty Babiński 2 - Kopia kolaż warsztaty Babiński 1 - Kopia

Andrzej Babiński (ur. 5 I 1938 w Białymstoku, zm. 14 V 1984 w Poznaniu). Poeta wyklęty, pracownik cukrowni i redaktor „Nowego Dzwonka Porannego”. Studiował filozofię na KUL. Przyjaciel Stachury, ciężko przeżył jego śmierć, której poświecił jeden ze swych najbardziej znanych wierszy. Chory na schizofrenię paranoidalną, „poeta wyśmiany” przez środowisko literackie Poznania, odrzucony przez ukochaną, nękany niemocą twórczą. Popełnił samobójstwo skacząc z mostu Marchlewskiego (zdaniem Jerzego Fryckowskiego został zrzucony z mostu nad Wartą po napadzie rabunkowym). Pochowany na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu. Na jego grobie widnieje jedno słowo: poeta.

artykuł na portalu Art Pub Literatura

zbiorowebabinski

J.B. Zimny: XXX rocznica śmierci Andrzeja Babińskiego

znicze - Kopiababinski13 - Kopia

babinski11 - Kopia babinski9 - Kopia

 

Słowo wstępu MARII FLORCZAK na spotkaniu poświęconym ANDRZEJOWI BABIŃSKIEMU

            Andrzej Babiński urodził się 5 stycznia 1938 roku w Białymstoku. Dzieciństwo, które przypadło na lata okupacji spędził na wsi białostockiej, z której rodzice wraz z synami  musieli uciekać pod koniec wojny.

            W latach 1957-1961 młody Babiński studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, niestety dająca o sobie znać, jeszcze nie zdiagnozowana schizofrenia paranoidalna, skutecznie uniemożliwiała mu normalną egzystencję.

W 1961 roku poeta porzucił studia, przeniósł się na stałe do Poznania i zamieszkał w bardzo trudnych warunkach lokalowych, na ulicy Wierzbak pod numerem 1, gdzie odwiedzał go i  troszczył  się o niego ojciec nazywany przez syna Zwierzem. Andrzej odwzajemniał tę miłość w „norze” – tak nazywał pomieszczenie przedzielone kuchennym kredensem, które było salonem, pracownią poetycką, kuchnią i przedpokojem z toaletą na końcu korytarza.

            Pan Feliks Babiński opiekował się Andrzejem, a także odwiedzał starszego syna Stanisława, który przebywał w Zakładzie Psychiatrycznym w Gnieźnie.  Stanisław, uczestnik czerwca 56, był również poetą posiadającym talent i wrażliwość, ale  podobnie jak jego młodszy brat nie mógł odnaleźć się we współczesnym świecie.

            Andrzej opowiadał przyjaciołom, że jeździł do niego – do gnieźnieńskiej dziekanki – z papierosami i jabłkiem. Podczas tych wizyt nie rozmawiali ze sobą, nie potrzebowali rozmawiać.
Tak jak o ojcu wyrażał się Andrzej ciepło, o matce poeta nie chciał nic mówić. Przypominał sobie o niej przed dniem Wszystkich Świętych, kiedy jechał  by pomagać przy sprzedaży kwiatów koło cmentarza za co zdobywał trochę pieniędzy.

            Pierwsze wiersze miał Babiński gotowe w połowie lat 50-tych. Potem już same „rosły”, było ich coraz więcej, coraz lepszych. Dużo pisał: szybko, nerwowo, ale okazało się że niektóre teksty dopieszczał przez kilkanaście lat (np. wiersz inspirowany kompozycją Chopina).W wierszu „Polonez As-dur Chopina” poeta próbował przełożyć muzykę na słowa. Za patrona wybrał sobie Norwida, chciał go naśladować. Bał się, że jego twórczość zostanie wymazana z polskiej poezji, a zarazem wierzył, że przyszłe pokolenia upomną się o nią i przywrócą należne jej miejsce.
Za prawdziwy debiut Babińskiego uważa się rok 1956, kiedy to jego utwory ukazały się w Gazecie Białostockiej, a później w „Poezji” oraz w „Twórczości”. Oprócz tych wydawnictw wiersze jego ukazywały się w „Radarze”, „Nurcie” a także w czasopismach studenckich. W latach 1972-1974 Babiński był współredaktorem poznańskiego „Nowego Dzwonka Poznańskiego”.

            Kiedy ukazały się wiersze poety współczesne mu środowisko literackie było podzielone – jedni uważali, że młody Babiński ma  niemały talent, inni natomiast, że jest kolejnym młodym i naiwnym śmiałkiem, który obwieszcza prymitywnie całemu światu, że boli go egzystencja i nie radzi sobie z przytłaczającym życiem.

            Początkowo Babińskiego pomimo choroby psychicznej i alkoholowej często zapraszano na kulturalne i literackie spotkania poetów i epików ówczesnego Poznania. Tolerowano nie tylko jego bezceremonialne obrazy poetyckie, ale także obrazoburczy sposób bycia.

            Jednak wraz z nadejściem 1961 roku Andrzej Babiński, coraz bardziej opętany piętnem choroby psychicznej, przestał pisać wiersze na prawie pięć lat.

Z owej przerwy wyrwał poetę jego serdeczny przyjaciel, kolega po piórze – Edward Stachura – jednostka znająca z autopsji piętno choroby psychicznej. Lecz Poznań literacki nie chciał i bał się „chorego” Babińskiego, który nosił wiersze na sercu (dosłownie!) w grubym sfatygowanym portfelu i zwyczajnie męczył posiadaczy maszyny do pisania w różnych porach dnia i nocy. Do tego zrywał spotkania autorskie i walczył z akademikami filologii polskiej, co więcej, wzywał na pojedynki, wcale nie na wiersze „nowofalowców”, na Stary Rynek, w południe, by położyć kres „strzelanym na papier słowom”, które niewiele znaczą.

            W 1975 roku przyszedł czas na ponowny debiut Andrzeja Babińskiego jako autora niewielkiego tomu poetyckiego zatytułowanego „Z całej siły”, za który poeta otrzymał w 1976 roku nagrodę „Peleryny” w gdańskim konkursie „Czerwonej Róży”. Babiński był również laureatem konkursu IV Dnia Poezji w Warszawie(1969), Turnieju wiedzy o Poznaniu i Wielkopolsce (1975), „Zielonej Wazy” (1976) a także konkursu „U źródeł nowego wieku”(1977)
W 1977 roku wydał poeta kolejny tom wierszy „Znicze” nagrodzony w roku następnym Medalem Galerii Nowej w Poznaniu.

            W każdym wierszu tego tomu Babiński wyrzucał z siebie mroczne i demoniczne wizje, ale miał świadomość jednak, że pozostają one w jego umyśle i że nie uwolni się od nich nigdy.

            Od 1978 roku Babiński starał się o przyjęcie do Oddziału Poznańskiego Związku Literatów Polskich, ale Czesław Chruszczewski, ówczesny prezes, był nieugięty, w końcu Andrzej został członkiem Związku Literatów Polskich w Warszawie.

            Do przyjaciół Andrzeja Babińskiego należeli Wincenty Różański, Ryszard Milczewski-Bruno, Jerzy Szatkowski i przede wszystkim Edward Stachura, który uczynił wiele dla niego. Pod jego wpływem Andrzej pisał dużo przez dwa-trzy lata. Potem opadł całkowicie z sił twórczych i  przez kolejne lata aż do śmierci – jak pisze Jerzy Szatkowski – Andrzej już tylko przerabiał, cyzelował to, co wcześniej napisał. Niektóre wiersze ubogacał nowymi wersami, zmieniał tytuły, daty – nadając im znamię aktualności. W ten sposób dawał pozór, że wciąż pisze, że twórczo się nie wypalił.

            Andrzej Babiński doceniał, że Edward Stachura był człowiekiem a przede wszystkim jego serdecznym przyjacielem, dlatego też dziesięć lat po jego śmierci  napisał w zrezygnowaniu „Utraciłem przyjaciela, teraz jestem przydrożnym kamieniem. Być nim nie chcę. Podłożę pod niego całą ziemię”

            Jak można zauważyć wiersze Andrzeja Babińskiego są mocno spolaryzowane, obok wierszy pełnych okrucieństwa i śmierci odnaleźć można tkliwe i tęskne wiersze poświęcone Poznaniowi czy też utwory, których bezpośrednim adresatem jest ukochana poety – Krystyna Orłow. Nietypowa to jednak była miłość, albowiem działała tylko w jedną stronę.

Babiński poznał młodszą od siebie o 10 lat, Krystynę dzięki Stachurze. To Sted  zaprowadził go pewnego dnia do mieszczącego się w willi odziedziczonej po  profesorze UAM – Adamie Wodziczko, dziadku panny Orłow, Salonu Literacko-Artystycznego.

            Jak wspomina po latach Jerzy Szatkowski – Andrzej od pierwszego wejrzenia zakochał się w Krystynie. To ona stała się jego muzą i miłością jego życia. Krystyna nie była zakochana w Andrzeju. Darzyła go sympatią i traktowała z czułością. Jej salon był dla niego zawsze otwarty. Z wielką wyrozumiałością i dojrzałością znosiła zaborczą, natarczywą, a nawet agresywną miłość Andrzeja.
Z upływem czasu ta namiętna miłość zaczęła przeradzać się w antypatię, a nawet nienawiść.
Andrzej powodowany chorobliwą zazdrością zaczął miłość swojego życia deptać, bezcześcić, wyrzekać się jej, zamazywać wszelkie jej ślady. Ostateczną nadzieję odebrał Babińskiemu ślub Krystyny a następnie 1978 roku jej wyjazd z mężem (lekarzem weterynarii) za granicę.
Po tym nietypowym związku pozostały jednak wiersze i listy, w których poeta pisał m.in. „Ale Krysiunia jest bóstwo. Słonko małe. Słonko małe zamruga Mi jednym promieniem łaski.”, „Jesteś moją muzą, dosłownie, nie odżegnuj się mnie”, „Pragnę Twego ciepła w trudach. Ciepła i sympatii, choćby to było skłamane”.

Tej wielkiej miłości Babiński poświęcił piękny erotyk zatytułowany „Rosa na nasturcjach się stęcza”: „Rosa na nasturcjach się stęcza/ Ptaki w twój ogród zlatują/ Kwiaty rozkwitły, gdy patrzyłaś na mnie uśmiechnięta/ W cichości twoich oczu czułych (…) W rozłące często ty jedna znasz mój adres/ A ja bez twego zdjęcia nie wyruszam w podróże /Oczyma swymi na niebie zapaliłaś wspólną nam gwiazdę/ I znów mam próg i klamkę i ciebie na dłużej”.
W jednej z wersji wiersza „Uwierzenie moje” Babiński pisze „Ty jedna, tej raz zadzierzgniętej więzi ze mną/ nie zrywaj, bo to jest więź ze światem./Zbyt długo byłem zaginiony, bez wieści przepadły/ kimś kogo nikt z żywych nigdy nie wspominał.”

            W tych samych latach powstawały inne wymowne wiersze, którymi poeta – jak słusznie stwierdził  bydgoski krytyk i poeta Dariusz Lebioda – oswajał w sobie śmierć. Podmiot liryczny jego wierszy wie, że umrze i że będzie to śmierć tragiczna. Babiński przeczuwa śmierć i doznaje jej, a poprzez te doznania opisuje świat niejako od strony śmierci.

W wierszu „Padam w grób” Babiński pisał o i do Krystyny „Śmierci, w miłość wierzyłem cały czas – tej nie doczekałem. Śmierci, jeszcze raz bym chciał zobaczyć tylko oczy tej, którą młodzieńczą miłością wiecznie wielbiłem.” Jak wynika z tych słów wiersze Babińskiego były krzykiem człowieka zrozpaczonego, który nie widzi dla siebie już żadnej nadziei. Wyraz temu dał poeta w wierszu „Tylko mi Ziemi całej”: „Odcięty i zapadły z metropolią w podziemiach/ na próżno wołam SOS/ Już głosem obłąkanego wołam. Nikt nie śpieszy z pomocą”. Andrzej tęsknił za ciepłem, domem i kobietą życia. Miał marzenia. Lecz wyidealizowana wrażliwość, spisywana w strofy nie wytrzymywała z realnością. Do końca walczył o normalne mieszkanie i pocieszał się mówiąc „teraz nie chcą dać mi mieszkania, ale potem będą musieli oddać mi całą ulicę!”
14 maja1984 roku około godz.22:30 w wieku 46 lat Andrzej Babiński dokonał  samobójczego skoku z mostu Marchlewskiego (dziś Królowej Jadwigi) na betonowe obrzeża koryta Warty. Śledztwo wykluczyło możliwość morderstwa.

            „Jego samobójstwo było niewątpliwie wynikiem skumulowania się dwóch czynników, a mianowicie choroby psychicznej i postawy twórczej” – napisał w uzasadnieniu prokurator Ireneusz Walczak. Andrzej Babiński pochowany został na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu.

            Od śmierci poety minęło trzydzieści, okres ten przyniósł niewiele informacji na temat jego życia, ocen jego twórczości, poza nielicznymi wzmiankami w opracowaniach krytycznych i wspomnieniach kolegów.

 

—————————————————————————

patrz: czytania rocznicowe – Jarosław Iwaszkiewicz

patrz: czytania rocznicowe – Kazimierz Ratoń

patrz: czytania rocznicowe – Andrzej Babiński

patrz: czytania rocznicowe – Anna Świrszczyńska