Wageman 11.12.2010

 zwiersz się z nami pod wieczór – Izabela Wageman

wageman

11.12.2010 odbyło się w Cafe Lawnenda w Kaliszu pierwsze z cyklu spotkań z poezją. Gościem spotkania była IZABELA WAGEMAN. Wiersze czytały: autorka i BEATA WICENCIAK, spotkanie prowadziła: ANNA ORDON, między wierszami grała na saksofonie EMILIA KUBIK.

Wageman reportaż

Bogdan Zdanowicz: Twarze Izy Wageman

Twórczość Izy Wageman nasuwa mi skojarzenie ze Światowidem – czterolicym bóstwem dawnych Słowian.

Z jednej strony to dziedzictwo kulturowe rozpięte na osi południe – północ [pomiędzy scyllą a hybrydą rozbitkowie bez tratw – pomiędzy], ale potraktowane z dystansem; antyczny stoicyzm wydaje się być już zmurszały, obrzędy i mity naszych pogańskich przodków – zapomniane [korzenie zapleśniały bielą / z opadłych kwiatów. łaba naktdobranoc]; tu i teraz tylko martwota, posucha, popiół.

Druga twarz jest zwrócona w stronę jej rodzinnych korzeni, ku wschodnim terenom Rzeczpospolitej, stąd nie dziwią obco brzmiące słowa, zapomniane – „zabyłe”, „zdarowie”, pejzaże opuszczonych domostw, zdziczałych sadów, gdzie trwają rozmowy z duchami przodków.

Twarz trzecia, przeciwległa do tej „popisanej” znakami kulturowymi, skupiona jest na przekraczaniu jednokładności bytu [Drogi w jedną stronę wracają z krzykiem. – Apotropeiony]; mamy tu bardzo osobiste i emocjonalne roztrząsania przefiltrowane przez „nerwicę” peela:
Nie żyjesz, modlisz się językiem, którego koniec
sięga Apokalipsy, ale nie pamięta początku.
Z  tego można wywieść, że bez pamięci – „korzeni” i bez próby/potrzeby pogłębienia (modlitwy) możliwy jest tylko świat mściwy i obcy [stada Szorują czołami glebę. – Apotropeiony].

W końcu twarz ludzka – kobiety, człowieka otwartego i twórczego. Bycie świadome to konieczność buntu [nie jestem obłąkana / pragnę tego czego Bóg nie wymyślił – u kanoników], dojrzałość to umiejętność pożegnań [kiedy dojrzałam, odcięłam pierś /…/ coraz słabiej pachnę dziećmi – odchodzę], trwanie to trud i konieczność pokonywania siebie [zalecam rytm dla odbudowy / neu-ro-nów-i-śre-dniów-ki – mechanizm], pełnia życia to także sny i szaleństwo [byłam Albertyną to znowu Gilbertą / kotem na wierzbie. Wierzbą – w oszukiwaniu snu (ST)]).

Iza Wageman tworzy poetycki obelisk; zwrócona we wszystkie – cztery strony świata obserwuje i przeżywa, utrwala obrazy i snuje refleksje. Dla mnie zwieńczeniem tego procesu była jej reakcja w momencie „prawdziwej apokalipsy”, kiedy w czasie powodzi w maju 2010 r., będąc w środku żywiołu i walcząc z nim, zapisała:

W nocy ma przejść druga, wyższa fala. Wtedy dom na wsi nabierze wody. Nie powinno mnie to interesować. Interesuje. Znam tamtych ludzi. Wiem, co czują. Niedawna sąsiadka płacze do telefonu. Woda opiera się o schody. W nocy wtargnie do środka. Nie umiem jej pocieszyć. Nie pocieszam. Oferuję pomoc. Dziękuje. Dzwoni uczeń. Ewakuował się z całą rodziną. To dobrze. Płacze. Matka również. Nie wiem co powiedzieć. Mówię od rzeczy. [Fala cz. I, (18.05.2010.)].

Czy można być bardziej Poetą?

/Bogdan Zdanowicz – poeta, wydawca/

zdjęcia z wieczoru

Zwierszyłam się w Kaliszu

Po raz kolejny muszę napisać, że wolę imprezy literackie w mniejszych miastach i miejscowościach. W Warszawie czy Krakowie nawet znane nazwiska z trudem przyciągają publiczność. Ostatnio miałam przyjemność być w Kaliszu, na spotkaniu z poetką Izabelą Wageman. To pierwsza z imprez z cyklu „zwiersz się z nami pod wieczór”, organizowanego przez nowopowstałe Stowarzyszenie Promocji Sztuki „łyżka mleka”.

Zwrot „miałam przyjemność być” nie jest tylko pustą formułką. W kameralnym wnętrzu kawiarni Lawenda zebrała się spora grupka widzów i w skupieniu wysłuchała wierszy czytanych przez przybyłą z Kędzierzyna-Koźla Autorkę i jedną z Kaliszanek – Beatę Wincenciak. Utworom towarzyszyła muzyka w wykonaniu saksofonistki Emilii Kubik. Izabela Wageman jest, jak napisał o niej Sławomir Płatek, „poetką z pogranicza światów. Niezależnie, co nazwiemy „światem”, jest zawsze gdzieś na jego obrzeżu, ta poezja mogłaby być zbiorem wspólnym wielu rejonów wrażliwości, ale i tego typu definicjom się wymyka. Zaawansowana symbolika sąsiaduje ze zmysłowo nakreślonymi obrazami domu, wspomnieniami, fantastycznymi wizjami. To bez wątpienia poezja kobieca, ale w żadnym wypadku nie „babska”. Nietypowy i intrygujący typ wrażliwości staje się jeszcze bardziej wyrazisty, kiedy pojawia się na żywo – określony ramą naturalnego, szczerego wizerunku autorki i jej matowego, osobliwie sugestywnego głosu. Warte usłyszenia.” Myślę, że potwierdzą to wszyscy obecni na wieczorze – Poetce udało się zaczarować publiczność, wprowadzić w bardzo liryczny nastrój. Na stolikach stygła zamówiona herbata, a widzowie zasłuchani nie pamiętali, że czas płynie. Na zakończenie wszyscy goście otrzymali piękny prezent od organizatorów – arkusz poetycki z wierszami, fragmentem prozy Izabeli Wageman oraz krótkimi notami krytycznymi autorstwa Bogdana Zdanowicza i Sławomira Płatka – całość bardzo starannie opracowana i wysmakowana plastycznie. Już czekam niecierpliwie na kolejne spotkania z tego cyklu – w styczniu 2011 r. Stowarzyszenie „łyżka mleka” zaprasza do Sali Gdańskiej Zamku w Gołuchowie na wieczór Teresy Radziewicz (szczegóły wkrótce w kalendarzu), mam nadzieję, że znów uda mi się pojechać do przyjaznego poezji i poetom Kalisza.

Dorota Ryst