W I E C Z Ó R N A Y O U T U B E
REALIZACJA MDV STUDIOS MARCIN MIŁEK
fot. Daniel Aleksandrzak
Wieczór autorski TERESY RUDOWICZ i kaliska premiera jej drugiej książki poetyckiej pt. KORZEŃ WERBENY. 24 sierpnia 2013, godz. 19:00, Sala Studio Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu, ul. Łazienna 6.
Wiersze autorki w wykonaniu: BEATY DĄBROWSKIEJ i BEATY WICENCIAK, poprowadzenie: IZABELA FIETKIEWICZ-PASZEK.
Oprawa muzyczna wieczoru: DOMINIKA KACZAŁA, PATRYCJA KLIBER i JUREK SZUKALSKI.
Spotkanie w ramach projektu „zwiersz się z nami pod wieczór” finansowanego przez Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego.
(…) Są to wiersze o miłości niezwykle trudnej, o niepewności spełnienia. A jeśli nawet, to o rychłym, naturalnym jej zakończeniu. Wizja przemijania, oddalenia, niemożności pokonywania przestrzeni w jednym momencie, wielorakich ograniczeniach słowa i poznania, a także refleksja eschatologiczna – jawi się w tych wierszach niczym czarna chmura nieubłaganie nasuwająca się na słońce, które wprawdzie jeszcze świeci, ale jego blask powoli gaśnie. Dobrze się stało, że poetka ukazuje to poprzez kreowanie rzeczywistości faustowskiej, bo uzyskuje duży dystans, utrzymuje się zatem w emocjonalnej dyscyplinie, a poza tym pokazuje, że to, co wydaje się znane bywa w gruncie rzeczy niepoznane; że każda sytuacja jest inna; że wreszcie to wszystko można opowiedzieć w jak najbardziej współczesnym języku, w sposób odkrywczy, nowy. (…) /Stefan Jurkowski o „Korzeniu werbeny”, pisarze.pl. 22/13 (145) 29 maja 2013/
MAGDA KRYTKOWSKA O WIECZORZE
„Trzeba słuchać kolorów i dźwięków dotykać„
– o wieczorze autorskim Teresy Rudowicz w CKiS w Kaliszu
Czy pogodny sierpniowy wieczór do czegoś zobowiązuje? Oczywiście, nie. Każdy z nas w wolne sobotnie popołudnie może robić, czego dusza zapragnie. Ale w Kaliszu jest inaczej. W Kaliszu, przynajmniej wtedy, kiedy Stowarzyszenie Promocji Sztuki Łyżka Mleka organizuje kolejne spotkanie z cyklu Zwiersz się z nami pod wieczór, należy iść na miejsce spotkania i zaczerpnąć kolejnej porcji poezji. Tak było 24 sierpnia. Kaliscy miłośnicy poezji pospieszyli na Łazienną do gościnnego Centrum Kultury i Sztuki. Organizatorzy zaproponowali interesującą a lekką formę spotkania, które w efekcie okazało się letnią przygodą z poezją, również śpiewaną.
W pierwszej części zaprezentowano wiersze Teresy Rudowicz z tomu Korzeń werbeny. Historia powstania wierszy zebranym w tomiku jest historią pewnej znajomości. A mianowicie poetki, Teresy Rudowicz, z twórczością poetycką. Leszka Żulińskiego. Jak mówi Autorka, zaczęło się od lektury tomiku poezji Leszka Żulińskiego pt. Ja, Faust. Może tak. A może od I Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej, na którym był obecny autor. W każdym razie spotkanie dwóch osobowości poetyckich zaowocowało pięknymi wierszami Teresy. Na spotkaniu recytowały je Beata Dąbrowska i Beata Wicenciak. Podczas wieczoru na właściwe tropy zawarte w utworach prowadziła uczestników Izabela Fietkiewicz Paszek. Co prawda obecny na spotkaniu poeta i znawca literatury Karol Samsel próbował naprowadzić na trop sięgający aż do starożytności, ale Autorka szybko zaprzeczyła takiej dalekiej wyprawie w głąb oświadczając, że wykreowana w Korzeniu werbeny postać, to nie jedna i jednoznaczna postać kobieca, że składa się na nią wiele postaci, tworząc kobitę świadomą swej urody, wdzięku i uczuć. Kaliski spór o Helenę Trojańską skończył się sympatycznym gestem obdarowania Teresy i Izy maskotkami, które wręczył przybyły aż z Irlandii plastyk, Krzysztof Schodowski. Te maskotki – żabka i kaczuszka, dopiero jak wybrzmiały słowa jednej z piosenek Teresy – Jestem niestała – nabrały uzasadnienia.
***
gdybym była ramą dla twojego lustra
albo wielką damą z uśmiechem na ustach
gdybym chciała tylko tego co ty chcesz
albo spała twoim snem
miałbyś swoją żabkę rybkę oraz muszkę
mógłbyś mnie nazywać słoneczkiem serduszkiem
mógłbyś mnie zabierać na żużel na mecz
mógłbyś ze mną… no sam wiesz
lecz ja jestem dość niestała
owszem można mnie pożądać
lecz nie umiem choćbym chciała
z nikim się na dłużej związać
w życiu bardzo lubię zmiany
leży to w mojej naturze
więc się panem mój kochany
też z pewnością szybko znudzę
nie rób ze mnie żony i nie buduj domu
zabierz w obce strony uwiedź po kryjomu
skocz ze mną na bungie lub z pieca na łeb
pogalopuj w step
słodkie winogrona popijaj szampanem
miłosne canzony śpiewaj mi nad ranem
nie mów że na zawsze i że tylko ja
to nie moja gra
bo ja jestem dość niestała….
Ten zabawny i miły gest rozweselił publiczność. Potem mogło być już tylko radośniej. Przyczyniły się do tego skomponowane przez Dominikę Kaczałę, a wykonane przez Patrycję Kliber, Jurka Szukalskiego i kompozytorkę piosenki z tekstami Teresy Rudowicz, Magdy Krytkowskiej i Michała Witolda Gajdy, gościa poprzedniego wieczoru Zwierszeń.
To był piękny wieczór, jeden z tych, które się pamięta i wspomina, pełen przyjaznych gestów, szczególnie, ze strony obecnych na nim gości z Warszawy – pisarki Magdy Tarasiuk, poety Karola Samsela, krytyka a poniekąd sprawcy Korzenia werbeny Leszka Żulińskiego, i plastyka i poety Krzysztofa Schodowskiego. Na sali nie zabrakło życzliwej od lat kaliskiej kulturze pani Barbary Fibingier – dyrektorki CKiS.
I stało się tak, jak radzi w wyśpiewanym na wieczorze wierszu Na Grodzisku Michał Witold Gajda: „trzeba słuchać kolorów i dźwięków dotykać”. Nieco absurdalne to sformułowanie stało się możliwe, bo nawet żart zamieszany w życiu dodaje smaku niepospolitości. Czy można odnaleźć go w wierszach i piosenkach Teresy Rudowicz? Ja znalazłam. Wypełniłam nimi nie tylko ten sierpniowy wieczór.
Magdalena Krytkowska