Teresa Nietyksza i Bogdan Zdanowicz 17.06.2012

zwiersz się z nami pod wieczór – Teresa Nietyksza i Bogdan Zdanowicz

nietykszazdanowicz

Spotkanie z cyklu „zwiersz się z nami pod wieczór”, po raz pierwszy w gościnnych progach kawiarni Anabell, w Kaliszu, ul. Główny Rynek 9. 17 czerwca 2012, pojawili się u nas: TERESA NIETYKSZA z Opola i BOGDAN ZDANOWICZ z Krakowa.

nietyksza_zdanowicz_reportaz

zaproszenie

fragmenty spotkania – realizacja Edyta Fietkiewicz

relacja Magdy Krytkowskiej

artykuł na portalu calisianki.pl

arkusz Teresy Nietykszy i Bogdana Zdanowicza

fragmenty spotkania B. Zdanowicza w Klubie DeCoteriaCafe w Warszawie, 6 lipca 2012 [realizacja IFP]

Bogdan Zdanowicz o wieczorze: „Niespodziewanie dla siebie (i innych zapewne) przeżyłem deja vu słuchając w niedzielny wieczór 17 czerwca w kawiarni „AnaBell” swoich starutkich (sprzed 12 lat) wierszy w wykonaniu Klaudii (oryginalny głos) i Joela (kompozycje i gitara). Spodziewałem się typowych aranżacji na „piosenkę poetycką”, a tu młodzi pojechali ostrym rockiem z bluesowym kołysaniem. Bardzo to było inne i uniosło te w sumie nienajlepsze (jak dziś widzę: bardzo sentymentalne) teksty.
Kolejne zaskoczenie to wigor i sprawność prowadzących imprezę (z zegarkiem w ręku czuwających do końca prezentacji). Iza – dociekliwa i skupiona na kontekstach (wierszy, opowiadań i biografii) oraz tubalny Jerzy angażujący się w szczegóły, zdania, słowa – szukający ze swadą olśnień i własnych skojarzeń. Współtowarzyszka tych literackich wyznań o zmierzchu, Teresa Nietyksza, kaliszanka z wychowania, od lat mieszkająca w Opolu, czytała swoje dobre, klasyczne wiersze, a zaskoczyła zwięzłą, wartką prozą o posmaku powiastki filozoficznej. Mnie zabrakło czasu, bardzo chciałem przeczytać choć dwa, trzy nowe wiersze, koniecznie ten poświęcony mojej cudownej wnuczce Juli, ale… Iza powyciągała mi z życiorysu aż tyle, że. Przyjąłem to na klatę – choć do końca nie jestem przekonany, czy te edukacyjne wariacje na portalach, te czterdzieści wydanych komuś książek, są ważniejsze od moich prostych wierszyków na jeden temat (oczywiście: o miłości). Cieszę się, że – z pomocą Izy – udało mi się nie stracić głosu opowiadając o starszym bracie (winowajcy mojego zaczadzenia poezją). I już koniec, niespodzianka – wyśpiewane „znaczenie”; mój wierszyk i wersja re: Izy.
Dobre słowa, rozmowy, uściski, jedna nietrafiona wymiana (na tomik grafomana). Miłe panie z „AnaBell” serwujące na kolację wyśmienite tosty z sosem miodowo-musztardowym. I już noc, przygarnął mnie w swoje podwoje św. Józef, a za oknem, w Parku nad Prosną trwał koncert muzyki elektronicznej… Przed zaśnięciem zdążyłem tylko wspomnieć wyprawę po „starym Kaliszu”, w którą uprowadziła nas Aneta (chodząca Skarbnica wiadomości o mieście, którego nie ma, o jego dawnych mieszkańcach i wielu śladach literackich, jak choćby budynek pensji, gdzie uczyła się Maryjka Dąbrowska czy kamienica, gdzie mieszkał Stefan Otwinowski, później krakowianin, moje mieszkanie sąsiadowało przez korytarz z tym, w którym mieszkała wdowa po nim).
Nie zapomnę! Tych wszystkich wrażeń i wzruszeń. I – jednak – lodów, ulubionych Anetki, choć dla mnie tylko w smakach owocowych; lodów, które jedliśmy na absolutne pożegnanie: ja w drogę przez skwar, a niestrudzone dwie „Łyżki Mleka” do swoich knowań kulturalnych i poniedziałkowej prozy życia.
Wszystkim serdecznie, a niektórym szczególnie – kłaniam się dziękując za to, że byli, że zechcieli, że pomyśleli, że zrobili. Nic nie ginie, nie mija bez śladu. Ta niedziela zostanie – w nas”.

II Ogólnopolski Festiwal Poetycki im. Wandy Karczewskiej:

 

 

Teresa Nietyksza

LIST  Z KRAJU

Szanowny Panie Elbaum

Pozdrawiam Pana z Kraju

a szczególnie z Łodzi i Kolumny

 

W Kraju nie jest źle

Mógłby Pan mieć znów fabryczkę

Kraj zaprasza Pana

 

Proszę pozdrowić żonę

i niech nie płacze za rodzinnym domem

 

Macie przecież domek w Chicago

i apartment na Florydzie

Lato w Chicago zima w Miami Beach

Cyntia jest zawsze dobrze uczesana

i living room ma w ulubionym kolorze

(tak pamiętam po polsku Cesia)

 

Chcę jeszcze raz podziękować

za smak urodzinowego tortu

i dźwięk słowa Kraj

Gdy wspominam

ukradkiem ocieram jakąś głupią łzę

 

 

Bogdan Zdanowicz

ZNACZENIE

to bycie obok
dzień splątany z nocą
włosy pachnące słońcem
słowa na latawcach świtu

to patrzenie w oczy
podróże sennej karawany
zimne usta i gorące pocałunki
szary proch wierszy

to czułość dłoni
marzenie
wirowanie ciemnych planet
języki wiatru – żagle ognia
chłód zwięzłej mowy

to – – –
śpiew delfinów o zmierzchu
codzienna katastrofa twarzy
bezbarwność słowników