Janusz Teodor Dybowski

Janusz Teodor Dybowski – Anna Tabaka i Maciej Błachowicz

Janusz Teodor Dybowski (1909–1977)

 

Uwikłany

Nikt prócz filologów nie fascynuje się „Wieżą czarnej księżniczki” i nawet poświęcona naszemu miastu „Saga grodu nad Prosną” nie jest szerzej znana współczesnym mieszkańcom Kalisza. Ich autor – Janusz Teodor Dybowski jest pisarzem zapomnianym, chociaż w jego życiu odbijają się złożone dzieje kraju nad Wisłą

Co kształtuje człowieka? Rzeczywistość. Ta w przypadku Dybowskiego rozpoczyna się nie w miejscu urodzenia (Zduńska Wola), ale w podkaliskich Piwonicach. Kiedy przyszły literat miał pięć lat, pewnej sierpniowej nocy ciemności rozświetlił potężny słup ognia. W huku wystrzałów, których nikt już nie liczył, płonął podpalony przez Prusaków zamożny gubernialny Kalisz. Z niedawnej władzy carskich imperatorów rządzących zagrabionym krajem, pozostaną gruzy, a życie Janusza Teodora upłynie w cieniu kolejnych pożarów, narodowych tragedii, zmian ustrojów i granic. U początków leży też doświadczenie biedy, szlacheckie pochodzenie rodziny,  inteligenckie ideały ojca, nauczyciela z Piwonic i naiwna wiara w moc oświaty zmieniającej ludzi. Ważną rolę w tradycji rodziny odegrała opowieść o dziadku, powstańcu listopadowym, ulubioną lekturą było „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza, a najcenniejszą relikwią małego Januszka – legionowy orzełek. Dybowscy, nieuleczalni ideowcy, patriotyzm rozumieli jako poświęcenie dla sprawy narodowej.

Tymczasem w zniszczonym Kaliszu  podpalacze w pruskich mundurach kupują słomę, która posłuży do wzniecania dalszego ognia. Tylko nieliczni reagują na błagania ojca Dybowskiego, aby chciwością nie przyczyniać się do zagłady. Ważnym motywem twórczości Janusza Teodora będzie pokazanie ludzkich charakterów. Mimo że autor prawie zawsze będzie się posługiwał prostym schematem, w którym jedni bohaterowie są szlachetni, a inni źli, to jednak nikczemność wielokrotnie okaże się siłą triumfującą i to nie tylko na kartach jego książek.

Von Schwindel w polskim dworze

Na oczach ośmiolatka, półsieroty (ojciec zmarł w 1918 r.), spełnia się marzenie kilku generacji. Odzyskanie niepodległości najpierw jest postrzegane jako cud, potem przychodzi odkrycie, że wymarzona moneta z orłem to przede wszystkim niezbędny środek płatniczy. Czy tego, przecież znanego nam po 1989 r., uczucia doświadczył również przyszły pisarz, nie wiadomo, jednak rzeczywistość kilkuletniego wówczas chłopca musiała być bardzo trudna. Bezrobocie, niepokoje społeczne i polityczna anarchia – tak w skrócie wyglądała budowa II Rzeczypospolitej.

Dwa lata po zamachu majowym w 1928 r., już jako absolwent Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki, Dybowski wyjeżdża z Kalisza. Miasto jest zbyt małe, aby zaspokoić intelektualne ambicje zdolnego nastolatka. Jest jednak coś takiego w tym miejscu nad Prosną, że zawsze będzie go tu ciągnąć. Nie kto inny jak on, jako student wileńskiego uniwersytetu, będzie przemawiać nad trumną krajana z nadprośniańskiego grodu – Alfonsa Parczewskiego. W czasie kiedy Janusz Teodor rozpoczyna pracę w bibliotece Raczyńskich w Poznaniu, Europa znowu przestaje być miejscem bezpiecznym. W 1937 r. w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego kaliszanie oklaskują komedię Dybowskiego „Von Schwindel w polskim dworze”. Sztuka jest reakcją na rosnące zagrożenie ze strony hitlerowskich Niemiec. Wierzy się powszechnie, że wojny nie będzie lub że będzie krótka i – z pomocą zachodnich sojuszników – zwycięska.

W pułapce

Wrzesień 1939 r. W gmachu Raczyńskich od huku bomb drżą szyby, dworce kolejowe są oblegane przez uciekającą w panice ludność. W chwili kiedy na schodach biblioteki dźwięczą kroki niemieckich wojskowych, Dybowskiego nie ma już w kraju. Przez Słowację ucieka na Węgry, a potem do Francji. Kiedy i ta ulega Niemcom, pisarz szczęśliwie trafia do neutralnej Szwajcarii. Ukończony w Genewie doktorat zapewnia mu możliwość wyjazdu do Belgii i objęcie posady asystenta na uniwersytecie w Brukseli. Mógłby sobie szczęśliwie ułożyć życie, gdyby nie gen polskości. Tytuł rozprawy doktorskiej Janusza Teodora Dybowskiego brzmi: „Cyprian Kamil Norwid – filozof kultury polskiego romantyzmu”.

W 1945 r. w starym kraju zachodzą wielkie zmiany. Nowa Polska, chociaż okrojona o Wilno i Lwów, kusi sprawiedliwością społeczną. W dodatku brat Stefan w rządzie premiera Cyrankiewicza zostaje ministrem kultury i sztuki. A przecież obaj musieli wiedzieć, że nie jest to państwo niepodległe. Tak jak wielu innych, pisarz daje się przekonać, że nowy ustrój, mimo radzieckiej dominacji, może się okazać lepszy dla zwykłych ludzi. Na te sprawy Janusz, pamiętający biedę, musiał być szczególnie czuły. W 1947 r. można było jeszcze mieć złudzenia. Państwo nazywało się Rzeczypospolitą, trwa odbudowa Warszawy, a prezydent Bolesław Bierut potrafił koniunkturalnie uczestniczyć w religijnych uroczystościach.

Dybowski wraca i tak jak umie, pisząc, włącza się w odbudowę kraju. Kiedy zorientował się że to pułapka, jest już za późno. Żelazna kurtyna zapada. Z peerelu, jak od 1952 r. nazywa się Polska, nie da się już swobodnie wyjechać. Powtarzają się naciski na pisarza, aby jako intelektualista został członkiem PZPR. Znów szlachetność ginie w powodzi podłości i koniunkturalizmu. Wierny swoim ideałom, pisarz próbuje zachować niezależność i być przyzwoitym człowiekiem. Taka postawa, niezwykle charakterystyczna dla Dybowskiego, pozwoli mu określić siebie jako człowieka żyjącego „bez liberii”. Niestety dla systemu wyzwaniem może być wszystko, także nawet najbardziej prawe postępowanie. W 1952 r., a więc w okresie największego stalinowskiego terroru, Dybowskiemu zostaje przedstawiony zarzut szpiegostwa na rzecz USA i przynależności do tajnej organizacji. Pisarz trafia  do więzienia.

Nieudana ucieczka w przeszłość

Odwilż po śmierci Stalina umożliwia powrót do życia. Rzeczywistość jest daleka od normalności demokratycznego kraju. Dybowski nie tylko nie może wyjechać z kraju, ale również ma zakaz pracy w Warszawie. Do Szwecji ucieka jego żona, której wkrótce udaje się sprowadzić syna. Władze próbują zmusić twórcę do sprowadzenia dziecka z powrotem. W ludowej ojczyźnie, argumentuje się, chłopiec może wychowywać się przy ojcu.

Brak realnego udziału w życiu kraju zastępuje się karykaturą demokracji. Miejsce politycznej dyskusji zajmują rozważania nad dawną historią Polski; im dalsza jest ona od dnia współczesnego, tym bardziej niegroźna wydaje się władzom. To okres kiedy wyobraźnię historyczną Polaków kształtuje Paweł Jasienica, a powieść historyczna święci swoje triumfy. W zgodzie z tym nurtem idzie również pisarz, zajmując się w swoich książkach antykiem i prehistorią, a potem dziejami Polski Jagiellonów. W szczególności w tych ostatnich utworach widać wpływ poglądów i historiozofii Jasienicy. Charakterystyczny dla tego okresu jest stosunek Dybowskiego do dziejów stosunków polsko-niemieckich. Niemcy zawsze są ukazani jako demoniczna siła za wszelką cenę dążąca do zniszczenia Rzeczypospolitej. Pisarstwo staje się zapewne jedyną możliwością intelektualnej ucieczki od współczesności, w której upadek komunizmu wydaje się nierealny. Twórczość zostaje doceniona wieloma nagrodami, w tym ważnym dla autora Honorowym Obywatelstwem Kalisza.

Sprawa „Sagi”

Szczególne znaczenie w dziele Dybowskiego ma „Saga grodu nad Prosną”.  Niestety książka ukazująca patriotyczną działalność Polaków niemieckiego pochodzenia podczas okupacji, stała się przedmiotem gwałtownej krytyki i ataków na jej autora. Próba pokazania niedawnych, bolesnych dziejów wywołała kontrowersje w samym Kaliszu. W sporach antagoniści mieszają fikcję literacką z rzeczywistymi wydarzeniami i ludźmi. Warto przy tej okazji przypomnieć, że podobny odzew spotkały wcześniej „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej. W przypadku „Sagi” sprawa jest dużo poważniejsza. Autor zostaje zmuszony do wydania oświadczenia, że fikcyjny bohater nie ma nic wspólnego z rzeczywistą postacią kaliszanina, zmarłego zresztą przed wydarzeniami opisywanymi w powieści. Książka nie podoba się też władzom, które widzą w powieści „gloryfikację Niemców”, co w efekcie powoduje jej wycofanie z księgarń. Sprawa „zabiła Dybowskiego”, mówią jego przyjaciele. Pisarz umiera 28 czerwca 1977 r. w Warszawie.

Szczęśliwe zakończenie?

Przyczyna zainteresowania historią w twórczości Janusza Dybowskiego stała się też powodem jego klęski jako pisarza. Po obaleniu komunizmu w 1989 r. Polacy odwrócili się od zastępczego życia politycznego. Miejsce rozważań własnych dziejów, sukcesów i częściej narodowych porażek zajęło to, za czym musieli najbardziej tęsknić – normalność bez narodowych traum, aresztowań i zburzonych miast. Czy rzeczywistość, w której miejsce inteligenckich ideałów zajęło żmudne dorabianie się, nie byłaby dla autora źródłem kolejnych rozczarowań?

.

FOTO:

1. Janusz Teodor Dybowski na portrecie z 1939 r., prawdopodobnie pędzla Damazego Kotowskiego. Portret znajduje się obecnie w Szwecji.

 

2. Znaczek z pateną kaliską. Taki sam znalazł się na liście Janusza Teodora Dybowskiego do syna:

Warszawa 23 XII 1976 r.

„Serdecznie dziękuję Ci za list i później przesłane życzenia od Ciebie i Mamy. Myślę, że we trójkę mile spędziliście święta Bożego Narodzenia. (…) Kartę tę z pateną kaliską na znaczku zachowaj. Będzie ślad po Kaliszu i pamiątka, gdy odejdę z tego świata. Zdrowie moje coraz gorsze. Z wielkim trudem przezwyciężam ból, by pracować nad nową książką”.

 

3. „Saga grodu nad Prosną”, Nasza Księgarnia 1975. Po nagonce na pisarza książka była wycofywana z księgarń.

 

Autorzy dziękują p. Przemysławowi Mańce za przybliżenie postaci J.T. Dybowskiego.

 

Tekst ukazał się w książce Nowy Kaliszanin, wyd. Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Asnyka w Kaliszu, Kalisz 2010

Janusz Teodor Dybowski – Aneta Kolańczyk (audio)

Audycja z autorskiego cyklu Anety Kolańczyk pt. „Nasze kulturowe dziedzictwo” emitowanego od III 2003 do I 2005 przez Katolickie Radio Diecezji Kaliskiej „Rodzina”. Czyt. Aneta Kolańczyk i Janusz Wysogląd. link do audycji na stronie asnykowskiej fonoteki