Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz, W stronę Wandy

Urodziła się w Wieliczce, została kaliszanką. Po wojnie mieszkała w Poznaniu i Łodzi, ale wracała. Podobno przyjeżdżała z pretensjami, wadziła się ze sobą i światem. Wanda Karczewska – poetka i literatka, znana, zapomniana, ostatnio odkrywana

Kalisz Karczewskiej to miasto okresu międzywojennego. Przyszła poetka przyjechała nad Prosnę razem ze swoimi rodzicami jako 5-letnia dziewczynka. Jej ojciec Józef wrócił w rodzinne strony z zaboru austriackiego, gdzie wyjechał uciekając przed wcieleniem do rosyjskiego wojska. Wanda miała spędzić w Kaliszu trzynaście lat. Do śmierci wracała przyciągana siłą, której nie potrafiła się oprzeć. Obrazy z lat dzieciństwa i wczesnej młodości trafią do wierszy i powieści, ale nie po to były te wiersze, i te powieści. Karczewska była wytrawną autorką; zżymała się z tych, którzy w jej twórczości szukali topografii. Dążenie do poznania prawdy, walka o podstawowe wartości ludzkie, odpowiedzialność moralna – wyliczała cele swojego pisarstwa. Chciała być autorką uniwersalną, metaforycznie mówiącą o lękach i niepokojach człowieka. Ale coś „kaliskiego” – jeśli spojrzeć szerzej – zostało. W jej powieściach („Głębokie źródła”, „Wizerunek otwarty” z elementami autobiografii) panuje atmosfera końca – rozpadania, odchodzenia, przechodzenia na drugą stronę. Gród nad Prosną Wanda zobaczyła po raz pierwszy w 1918 r. – cztery lata po zagładzie dziewiętnastowiecznego miasta gubernialnego. Można pomyśleć, że to nieznaczący zbieg okoliczności, albo próbować rozpoznawać ścieżkę losu. Dla rozwoju tej twórczości najważniejsza okaże się trauma.

Inne światy

Karczewska nosiła w sercu dwa kaliskie adresy. Jej rodzina mieszkała początkowo przy ul. Widok 12, a następnie przeniosła się do kamienicy przy Nowym Świecie (dzisiaj 19). Dom, postawiony przez Józefa, ojca poetki, ma zachowaną żelazną bramę i zdobne balkony wykute w jego warsztacie. W poszatkowanej blokami okolicy z lat 60., koło sporego skrzyżowania, dwupiętrowa kamienica z solidną, dzisiaj pomalowaną na czerwono bramą wygląda jak wyrwane z kontekstu zdanie. Jeszcze tylko budynek dawnej fabryki Nagórskich (Książnica Pedagogiczna im. Alfonsa Parczewskiego) coś szepcze o starych czasach. Kiedyś kwitł tutaj sad. On także miał stać się pożywką dla strof (I cóż, mój ojcze, lata idą,/a ciągle pusty jest nasz sad:/złamana grusza, uschła śliwa,/sterczą szkielety drzew i malw – „Sad”). Czy powidoki okolicy lat najmłodszych pisarka zawarła w opisach ulic i placów miasteczka Grodzieniec z „Głębokich źródeł”? „Ulica biegła od szosy Dworcowej na ukos przez sady, pomiędzy wyburzonymi ruderami, ogródkami przydomowymi i niezabudowanymi placami przedmieścia” – książki Karczewskiej są pełne podobnych zagadek.

Jakkolwiek by się nie starać i nie krążyć, cenne leży pośrodku. Między Widokiem i Nowym Światem rozciąga się królestwo umarłych – cmentarze mieszkańców wielu kultur, które przez wieki żyły nad Prosną. Karczewska widziała więcej – starą ogromną nekropolię żydowską o średniowiecznej metryce, zniszczoną w czasie II wojny światowej przez hitlerowców. Doktor Tadeusz Pniewski, wychowujący się w podobnych latach w tej samej części Kalisza, pisał: „Kirkut był dla nas  niedostępny, bramę otwierano tylko podczas pogrzebów, ale i wtedy wejście tam było niemożliwe. Ciekawość naszą mogliśmy zaspokoić, wdrapując się na wysoką skarpę za cmentarzem, skąd oglądaliśmy las charakterystycznych nagrobków, jakie widzi się tylko na Bliskim Wschodzie (…)” („Kalisz z oddali”). Na co dzień bramy nie stanowiły przeszkody, dzieci spontanicznie uczyły się inności, bawiąc się z rówieśnikami różnych wyznań. Obrazy wyciągnięte z pamięci wejdą w przyszłości do podręcznego leksykonu znaczeń autorki. Z elegijnego wiersza Wandy „Rozmowa z rówieśnikiem z ulicy Widok 12” pochodzą wersy: Mów jak cię mam jeszcze błagać/ na wspomnienie wielkanocnych pisanek/ zamienianych z tobą cichaczem na macę/ na tałes twego tate i jego majufes/ mruczane co szabat. Dalej poetka miesza rzeczywistości, łącząc motywy ze świata zapamiętanego (Czy kwitną kolczaste jeżyny/ jak u nas na skraju miasta/ na osypiskach za szpitalem Weyganda) z pytaniami egzystencjalizmu (Czy jest tam coś więcej/ prócz odłączonych od nas ciał astralnych/ krążących w ciągłej wędrówce/ pomiędzy Orionem a Krzyżem Południa). Jedne i drugie są ciekawe. Kto dzisiaj potrafi wskazać, gdzie stał szpital Weyganda dla ubogich? Pniewski podpowiadał, że była to ulica Graniczna, w innych wspomnieniach pojawia się Młynarska, ale bez głębszych badań nic bliższego nie można powiedzieć. A poza tym… Na pewno nie tego życzyłaby sobie Karczewska. U podstaw jej powrotów do kaliskich lat tkwiła ambiwalencja, zawieszenie między prowincją a pragnieniem wysokich lotów.

Powroty

W maju 1931 r. Wanda złożyła egzamin maturalny w kaliskim Gimnazjum Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, kończąc swój czas życia nad Prosną. Wyjechała do „wysokich szkół” na studia w Warszawie (filologia klasyczna i dziennikarstwo). Jako młoda dziennikarka zaczęła śmiało pisać o  polskich prawach do Gdańska, za co od jesieni 1939 r. była ścigana przez gestapo. Uciekała przez pięć lat. Okupacji nie przeżyli najbliżsi. Matka Bronisława i dwudziestoletni brat zostaną zamordowani w Oświęcimiu, a Karczewska o ich śmierć nigdy nie przestanie się obwiniać. Po wojnie ze swoimi umarłymi prowadziła niekończące się rozmowy: Nie ślęcz nad sparciałym powrósłem/nie napisanych słów/nie wypychaj w stole dziur łokciami/módl się/ Nie potrafię Matko/ zapomniałam słów modlitwy („Rozmowa nocą”).

Karczewska 2Karczewska świadectwo

fot. 1

W Kaliszu został ojciec. Poetka zaraz po wojnie na krótko zamieszkała w Poznaniu, ale ostatecznie związała się z Łodzią. Pisała, wydawała, pracowała dla teatrów. I wracała do Kalisza, do miasta, wspomnień, do chorego ojca. Doświadczenie jego długiego umierania zaowocują w 1966 r., bardzo wysoko cenionym przez krytyków, poematem „Uroboro”, być może najbardziej metafizycznym utworem w jej dorobku, a z pewnością jednym z najlepszych. Po jego napisaniu autorka zamilkła na wiele lat.

Jaką osobą była Wanda Karczewska? Bywała krytyczna, niedostępna, surowa, miła na przekór. Jak wynika ze wspomnień i zachowanych listów, ciągle rozdrażniona życiem z dala od centrum wydarzeń (Warszawy) z determinacją domagała się uznania. Swój „kaliski” tomik  nazwała „Powrót do Kalińca”. Można długo dowodzić trafności takiego wyboru, ale jest coś jeszcze – tytuł proponuje kontynuację. Czy autorka chciała się widzieć obok Marii Dąbrowskiej? Swoją debiutancką powieść „Brzoza na ruinach”, utraconą podczas wojny, Karczewska osadziła w realiach zniszczonego miasta. Dąbrowska ze swoimi bohaterami „Nocy i dni” żegna się w spalonym Kalińcu/Kaliszu.

Akta m. Kalisza sygn 1686 str 104 dom_Karczewsiej 016

fot. 2

Post scriptum

„Powrót do Kalińca” ze świetną  grafiką kaliszanina Krzysztofa Marksa na okładce w 1988  r. wydało  Towarzystwo Miłośników Kalisza. W tym samym roku autorka otrzymała honorowe obywatelstwo miasta. Do tego dwie osoby mądrze władające piórem starały się ją oswoić – pokazać i przybliżyć. Już w XXI wieku nasze lokalne Stowarzyszenie im. Haliny Sutarzewicz przyznało stypendium i nagrodę, mające służyć badaniom twórczości poetki. A potem zapadła cisza trwająca mniej więcej do listopada br., kiedy wydarzył się I Ogólnopolski Festiwal im. Wandy Karczewskiej. Siłą sprawczą okazało się kolejne stowarzyszenie, tym razem zrzeszające ludzi promujących poezję współczesną. Liderkami ruchu są artystycznie uzdolnione panie Izabela Fietkiewicz-Paszek i Aneta Kolańczyk. Dzięki nim po roku działalności Łyżki Mleka w mieście przypomnieliśmy sobie, że warto zajmować się rzeczami niepopularnymi, bo te zazwyczaj bywają najcenniejsze. Festiwal miał swoją gwiazdę – dwudziestopięcioletniego poetę Karola Samsela, polonistę i filozofa, człowieka – jak fama głosi, a publiczność mogła się przekonać – pięknego. Z definicją piękna wprawdzie ten sam kłopot co ze sztuką, ale przymiotów umysłu połączonych z przedziwną, niemodną pokorą i kulturą bycia jakoś inaczej nazwać się nie ośmielimy. I tu historia zatacza koło. Poeta (Karol) trafia na poetkę (Wandę), która go inspiruje. Wiele znaków podpowiada, że będzie to fascynacja owocna. Że poetka (Wanda) da się odkryć przez młodego poetę (Karola). Kto dzisiaj uwierzy, że Karczewską warto czytać? Zdaniem innego festiwalowego gościa, uznanego krytyka literackiego Leszka Żulińskiego, mieliśmy poetkę wybitną, która powtórzyła drogę wielu innych przed nią i wielu innych po niej – drogę zapomnienia biorącego się z nierozpoznania dzieła.

Za rok w stulecie urodzin autorki „Powrotu do Kalińca” Stowarzyszenie Promocji Sztuki Łyżka Mleka zamierza wydać monografię Wandy Karczewskiej. W tym roku kolejna odsłona festiwalu i odkrywania część dalsza.

Fragmenty wierszy pochodzą z tomiku „Powrót do Kalińca” (1988).

Fotografia:

  1. Wanda Karczewska (1913 – 1995) była absolwentką Gimnazjum ss. Nazaretanek w Kaliszu. Świadectwo maturalne ze zbiorów szkoły.
  2. Do 1931 r. Karczewska mieszkała z rodziną w kamienicy przy Nowym Świecie. Stąd wyruszyła do „wysokich szkół”. Charakterystyczne kute brama i balkony pochodzą z warsztatu jej ojca Józefa.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz